Słyszałam o tym, że są takie dzieci (nawet niektóre znam:), co łatwo zasypiają. Łucja niestety nigdy do nich nie należała. Nie licząc drzemek w samochodzie, od urodzenia do dzisiaj, zasnęła sama może z 3 razy. Kiedy była malutka usypianie było istną katorgą, żadne smoczki, wózki, kołysanki nie wchodziły w grę. W dobre dni starczało, bagatela, drobne pół godziny noszenia.

Mądrości z piaskownicy

Oczywiście, zostałam poinformowana przez chętne panie w piaskownicy, o niezawodnej metodzie – “Wie Pani, no trzeba być twardym, bo trochę popłacze, no góra z dwa tygodnie, ale jak Pani będzie zostawiać w łóżeczku to w końcu się przyzwyczai i przestanie płakać, a Pani będzie mieć wolny wieczór.” Grzecznie dziękowałam, czasem tylko wspominając, że nie są to metody wychowawcze, które mi do końca odpowiadają , bo na ogół  słyszałam pobłażliwe parsknięcie i komentarze odnośnie tego, że w końcu się przekonam, że ile może tak ciągnąć i że matka też musi mieć trochę życia dla siebie.

3-5-7

Tak chętnie wspominana przez panie w piaskownicy metoda usypiania nazywa się “3-5-7” – od minut po ilu wchodzimy do pokoju, żeby zasygnalizować swoją obecność. Uczyłam się o niej na studiach i nawet godzinami już-prawie-zasypiające dziecko nie przekonało mnie do jej zastosowania. Nie mogę dotrzeć do badań, na które na ogół powołują się przeciwnicy tej metody, nie wydaje mi się jednak bardzo zaskakujące, że nieutulony płacz i trauma związana z porzuceniem maleńkiego dziecka, może wywołać w jego mózgu nieodwracalne zmiany. Zresztą nieodwracalne zmiany zachodzą nie tylko w mózgu, ale również w naszej więzi z dzieckiem. No bo pomyślcie przez chwilę, czego może się uczyć niemowlę, gdy rodzic nie reaguje na jego płacz? Czy naprawdę jest w stanie przeprowadzić skomplikowany wywód myślowy, że teraz wieczór i pora spać, ale moja mama bardzo mnie kocha i rano znowu będziemy razem? Czy raczej, że płakać nie warto, bo to przynosi to zmęczenie, a rodziców nie obchodzi? Że rodzice nie reagują na prośby? Wreszcie jakie zmiany powoduje to w nas samych, w naszej empatii do maleństwa, kiedy święcie staramy się wierzyć, że ignorowanie płaczu jest dla jego dobra?

Radość bliskości

Nie mogąc w bezpieczny dla naszej relacji sposób nauczyć moje dziecko szybkiego zasypiania, robiłam to, co skutkowało – nosiłam póki, była dość drobna, usypiałam przy piersi, czytałam, przytulałam, głaskałam. Zawsze trwało to bardzo długo i kończyło się późno. Nie zawsze miałam na to siły. Ale kurczowo trzymałam się myśli, co ten czas nam daje, jak ważny jest dla budowania naszej więzi, jak potrzebny dla mojego dziecka. Wąchałam małą pachnącą niemowlęciem główkę, głaskałam plecki i myślałam o tym, że Łucja nie będzie taka malutka i bezbronna zawsze. W najcięższe chwile, podczas usypiania, starałam się skupić na odczuwaniu radości z tego, że jesteśmy blisko.

Moja trzylatka nie zasypia wcale łatwiej

Po trzech latach ciągle bywam zdziwiona, że usypianie może tyle trwać. U nas jest to zazwyczaj 40 minut do 1,5 godziny. Teraz kładziemy się razem i czytamy książki, aż Łucja zaśnie. Oczywiście nie cały czas czytamy, jeszcze przecież drugie siku, dziesiąte pić i jeść, za ciepło, za zimno i szukanie ukochanego pieska. A pomiędzy tym wszystkim, coś niezwykle wyjątkowego…

Nie żałuj czasu na usypianie!

Natknęłam się, kiedy na jakiś naukowy (a może -awy) artykuł, o tym, że kiedy się ma bardzo mało czasu dla swojego dziecka, są pewne kluczowe momenty, które powinno mu się poświęcić. Artykuł mnie przeraził, bo łącznie przeznaczał 20 minut dziennie dla dziecka. Wśród nich 3 minuty przed zaśnięciem, były określone jako wyjątkowo ważne. Jedyne z całej treści z czym mogę się zgodzić, to znaczenie czasu przed zaśnięciem.

W ciągu dnia Łucja jest niezwykle zajęta zabawami, jedzeniem, bajkami, skomplikowanymi pytaniami o borsuki i ważki. Lubię ten czas w dzień, ale jeśli chodzi o bliskość, nie umywa się on do wieczora.

Często mam wrażenie, że dopiero kiedy kładziemy się do łóżka,

a ona się wycisza, potrafi mi opowiedzieć o tym,

co dzieje się w jej małej główce.

To wtedy poznaję jej lęki, problemy związane z przedszkolem, odtwarzamy na nowo sytuacje, kiedy się z kimś pokłóciła, albo zwyczajnie – jestem zasypywana czułościami. Jakbym nie była zmęczona i jakby nie było późno i ile razy bym chwilę wcześniej nie warknęła – kiedy moja córka zaprasza do swojego wewnętrznego świata, wszystko we mnie mięknie. I też się otwieram, cierpliwie słucham, tłumaczę i odpowiadam. Często wracam myślami do czasu, kiedy była malutka, jak często wydawało mi się, że już nie daję rady, a jednak dalej nosiłam i myślę o wszystkich kuponach, które odcięłyśmy od tego, że się nie poddałam, nie położyłam jej do łóżeczka płaczącej i nie zostawiłam samej sobie. I o tym ile cennych rzeczy to 10 minut dłuższe usypianie, może nam dać.

Jak usypiać?

Tego się ode mnie nie dowiecie, znam olbrzymie ilości psychologicznych i behawioralnych sztuczek, ale duża część z nich nigdy nie działała, a innych zwyczajnie nie chcę stosować. Za długie rozmowy, przy bułeczce kruszącej się do łóżka o 23.30, większość pewnie spaliłaby mnie na stosie, jak to tak. Przyzwyczaiłaś to masz. Nie reklamuję naszego modelu, w większości został on narzucony przez takie, a nie inne potrzeby naszej córki i naszą gotowość do dostosowania się. Jest trudny, ale dużo zyskaliśmy – bliskości, głębokich rozmów, przeczytanych książek.

Jedyne co mogę zareklamować, to wspominany wspólny czas przed usypianiem. Nawet jeśli wasze dzieci są aniołkami zapadającymi w głęboki sen, gdy tylko ich głowa dotknie poduszki, podczas gdy wy jeszcze dopinacie piżamkę pod szyjką, spróbujcie wykroić dla Was 10 minut. Takich, podczas których możecie pogadać, posłuchać, połaskotać się i poprzytulać. Nie pożałujecie. To może być wasze najważniejsze 10 minut w ciągu całego dnia.

Mama też musi trochę pożyć

Pewnie, że musi. Ale często podczas tych wyjątkowych chwil, kiedy moje dziecko się na mnie otwiera i wpuszcza mnie, tuż przed zaśnięciem, w swoje zawiłe przemyślenia, lęki – czasem irracjonalne, a czasem nazbyt dojrzałe, kiedy gładzi moją twarz i włosy aksamitną rączką i mówi, że to był dobry dzień, często właśnie wtedy czuję, że nigdy nie byłam bardziej żywa.

Rekomendowane artykuły

4 komentarze

  1. mieszkanka drzewieckiego:) says:

    Według mnie to wlasnie elastyczność i wsluchanie sie w potrzeby dziecka jest gwarancją udanej relacjii z nim. Czyli fakt ze poświęcasz córce tyle czasu przed snem ile ona potrzebuje do spokojnego zaśnięcia jest oznaka bliskości i czułości, ktora pozwala jej się rozwijać w poczuciu bezpieczeństwa. A jesli i wy, z Bartkiem, odnajdujecie w tym korzyści dla samych siebie. Tym bardziej gratuluje!

  2. Avanti says:

    Piękne! Dobrze się czytało. Będę chciała zwrócić większą uwagę na wieczorne wspólne zasypianie. Dziękuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *