Mam 31 lat i pod pewnymi względami jestem już dinozaurem. Zdarza mi się myśleć, że jak byłam dzieckiem/nastolatką/studentką to było inaczej. Zdarza mi się zupełnie nie rozumieć pewnych rzeczy, o których mówi mi młodsze rodzeństwo, choć jeszcze parę lat temu z łatwością wślizgiwałam się do ich świata. Mam trochę swoich pomysłów i przekonań, które coraz mniej przystają do tego jak wygląda dzisiaj. Na przykład o tym, że książka jest na ogół lepsza niż film i że ręką pisane jest bardziej z serca, a czytane z kartki trochę bardziej wartościowe niż z ekranu. Albo że lepiej pisać i czytać niż mówić i słuchać.
Myślałam zawsze, że taki moment, w którym zacznę czuć, że świat mija mnie szybciej niż potrafię w nim uczestniczyć przyjdzie znacznie później, może jak będę miała 50 lat, albo 70. A jednak nagle zorientowałam się, że stoję w nim jedną nogą.
Kiedyś
Pamiętam jak jeszcze parę lat temu byłam na studiach i wyniki z egzaminu pojawiły się w internecie w środku dnia. Z 30 osób przekonanych o postępowości świata, w którym wyniki dostępne są w internecie, stłoczyło się korytarzu wokół jedynego kolegi, który miał tablet z internetem i mógł nam je przeczytać. A jak cofnę się jeszcze kilka lat wcześniej to pamiętam, jak ktoś w autobusie odpowiedzi na pytanie czy ma internet powiedział, że nie przy sobie i wszyscy strasznie się śmiali.
Do niedawna trzymałam się kurczowo pewnego stylu, w którym wyrosłam. Tego z innej epoki, z ery przed smartfonów, szukania informacji w bibliotekach, czytania papierowych książek. Od paru miesięcy podejmuje wysiłek, żeby nauczyć się słuchać nagrań, co było trudne i mnie denerwowało (bo szybciej bym przeczytała i byłoby ładniej napisane), ale powoli dociera do mnie że ich zaletą jest to, że mogę to robić mając zajęte ręce i oczy, przy zmywaniu i sprzątaniu. Zaczęłam czytać książki na ekranie, zakochawszy się w aplikacji Kindle dającej mi dostęp do książek niedostępnych albo bardzo drogich w Polsce i ciesząc, że mogę robić to sprawnie nosząc albo karmiąc Remika, co jest trudne z książką w ręce. Nawet udało mi się nagrać live na Facebooku, co było bardzo dużym wyzwaniem.
Dzisiaj
Nie chcę, żeby świat mnie mijał. Chcę korzystać z różnych niesamowitych możliwości, których nie było jeszcze parę lat temu, a nie zamienić się przy tym tempie zmian za pięć lat w tetryka, który nie ogarnia co się dzieje.
Ale przede wszystkim myślę o dzieciach, które rosną w tej nowej erze, dla których to wszystko jest oczywiste, jest częścią codzienności. Myślę o mojej pięciolatce , która z łatwością przeskakuje z kartki w telefon, żeby policzyć zadanie którego ja bym nigdy się nie podjęła w tym wieku. Chwilę później ogląda na Google Street View gdzie jedziemy na na najbliższe parę dni albo wyszukuje głosowo w Wikipedii i odsłuchuje sobie informacje, które chce poznać. Robi to zwyczajnie, niemal od niechcenia i z wdziękiem kogoś kto w tym dorasta.
Prosi mnie, żeby uruchomić jej nagrywanie Minecrafta, bo chce ćwiczyć bycie jutuberką. Budzi to we mnie niejasne opory, choć nie umiem do końca powiedzieć o co mi chodzi, ale po tym z jakim trudem przychodzi mi nagranie live’a zaczynam rozumieć że ona ćwiczy coś równie ważnego w jej świecie, jak pisanie wypracowań w moim. Udaje nam się za którymś podejściem, nie jest mi łatwo to rozkminić, ale nagrywa. Kulawo jej idzie i jak się okazuje, że za pierwszym razem nie włączyliśmy mikrofonu to nawet nie rozpacza.
Jutro
Chcę jej pomóc w tym, żeby mogła mistrzowsko opanować narzędzia, którymi będzie się posługiwał jej świat. Chcę ją nauczyć wykorzystywać potencjał jaki one dają i bezpiecznie poruszać się wśród specyficznych dla tego świata zagrożeń. Ale przede wszystkim nie chcę stracić z nią ani jej bratem kontaktu, kiedy przedzieli nas przepaść dwóch światów. Nie chcę zostać po tamtej stronie ściskając kurczowo w ręce moje chińskie pióro na pompkę i notatniczek o śmiesznej w porównaniu z telefonem pojemności słów i broniąc jak niepodległości świata, który odchodzi tylko dlatego, że go znam i jest dla mnie bezpieczny. Nie chce spod nosa burczeć o tym, że nie znam się na tych waszych internetach i że pauzę włączcie.
Chcę ich w tym świecie prowadzić, a nie zabraniać licząc na… no właśnie na co? Że nie będą używać podstawowego narzędzia swoich czasów? Chcę im pokazać mądre i bezpieczne ścieżki, zamiast udawać, że w ogóle nie wejdą w las.
Chociaż czasem – przyznam się tu po cichu – czasem ja też się strasznie tego boję.
A mi się ten technologiczny świat nie podoba. Starsza jestem od Ciebie prawie 10 lat więc może to dlatego. Technologia bywa użyteczna. Mozna robić przelewy i kupować przez Internet nie stojąc w kolejkach i tracąc na to czas. Dostęp do informacji jest prosty i szybki ale do wiedzy, tej rzetelnej i sensownej już utrudniony. W Internecie jest kupa Śmieci i syfu informacyjnego. Poza tym technologia ludzi głupia bo zwalnia coraz bardziej z myślenia. A najgorsze jest to że ludzie tego nie zauważają że się coraz bardziej głupi robią od siedzenia w tym Internecie.