Pierwsze wizyty u dentysty były trudne i Łu nie chciała otworzyć buzi. Pamiętam jak zapłaciłam, przytuliłam, powiedziałam że jest ok, zakodowałam, że przed południem to zły czas, bo ona się lepiej czuje wieczorem i pooddychałam, żeby nie panikować, że już nigdy nie zrobimy tych zębów. 

Potem było spoko, przychodziłyśmy, robiłyśmy po jednym zębie, Łucja dostawała zabawkę i wychodziła zadowolona. 

Dzisiaj jechałam na luzie, bo przecież już miałyśmy doświadczenie. Jak usiadła na mnie, poczułam jak się spina, objęłam ją i czułam pod dłonią łopoczące serduszko. 

  • – Coś się stało? Ciałko Ci się spięło?
  • – Boję się. 
  • – Ok, to ok się bać. Ludzie często się boją u lekarzy. 
  • – No ale się boję.
  • – Czego? 
  • – Nie wiem…
  • – Myślisz sobie coś czy ciałko się boi?
  • – No. Ciałko. 
  • -. Ok Czasem tak jest, że nawet jak głową się wie, że – nie trzeba się bać, to ciałko i tak się boi. 
  • -Mhm. – mówi Łu, jej serduszko ciągle bije mega szybko
  • –  Agdzie w środku się boisz? – pokazuje mi palcem na brzuch
  • – Ok. To może trochę uspokoimy ten strach? – Weźmiesz głęboki oddech noskiem? – bierze – a możesz teraz go wysłać i ciepło do tego miejsca? Może zrobi mu się lepiej? 
  • – Mhm.
  • – Jeszcze raz?
  • – Mhm… – robi kilka wdechów i powoli wypuszcza powietrze. 
  • – Lepiej?
  • – Tak. Mamo. Boję się przez ten płyn. – pokazuje na psikacz, którym przed chwilą dentysta czyścił przyrządy. 
  • – Ach, to nie jest nic złego, ten płyn zabija bakterie i wirusy, żeby narzędzia były czyste.
  • – On robi, że się boję. – olśniewa mnie wtedy. Przypomina mi się jak od feralnego pobrania krwi, gdy miała rok, bała się przychodni i jak już zaczęła mówić, to mówiła, że to przez to, jak tam pachnie.
  • – Chodzi o zapach? 
  • -! Tak 
  • – Ok. Kojarzy Ci się z pobieraniem krwi, co?
  • – Tak Ono bardzo boli, strasznie mnie bolała ręka.
  • – No to na szczęście dzisiaj tego nie robimy. U dentysty jest trochę łatwiej, nie?
  • -. Tak – czuję, że już się rozluźniła i jej serce bije wolniej. – ale jeszcze trochę się boję.
  • – Ok. Pomoże Ci jak będziesz pamiętać, że jak Cię zaboli, to podniesiesz rękę i pan przestanie?
  • – Albo jak mi będzie bardzo nie miło.
  • – Dobra – śmieje się dentysta i nawet zapomina o gadaniu o zabawce, która według niego jest najwyższą dziecięcą motywacją. 

Strach nie siedzi w głowie i rzadko można mu coś wytłumaczyć. Można go usłyszeć, zrozumieć i przytulić, można złapać do niego dystans. Rzadko budzą go „racjonalne argumenty”, częściej są to rzeczy, których inni mogą nie zauważyć – zapach, obraz, dźwięk, jakąś z pozoru błaha rzecz, która alarmuje mózg. 

A  kiedy ma się sześć lat, to może być duży alarm i właśnie wtedy potrzeba kogoś, kto pomoże sobie z tym poradzić, kogoś kto sam jest spokojny. Mi w tym spokoju pomaga skupienie się na tej chwili, nieprzejmowanie się co myśli dentysta, niemyślenie co-będzie-jak-się-nie-uda i wiara w to, że ona serio chce to ogarnąć, tylko po prostu się boi. I piękne doświadczenia tego ile razy ten strach przekroczyłyśmy. Czasem myślę o dniu, w którym pierwszy raz weszła na skałkę do wspinania w parku i o jej zadowolonej minie. I krok po kroku idziemy do przodu. 

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *