W zeszłym roku zostałam poproszona o napisanie tekstu na pewien temat, ale nie zdążyłam zanim wiosna się skończyła. Miało być o dzikich roślinach, które możemy razem z dziećmi bezpiecznie zbierać – i nawet zjadać. A taki tekst bezwzględnie należy pisać wiosną, bo na początek najłatwiej poznawać i zbierać rośliny, zanim jeszcze nasze lasy i łąki porosną letnim gąszczem.
Na co to komu?
O tym dlaczego warto robić takie rzeczy możnaby pisać opasłe tomiska (zresztą trochę ich już napisano), dzisiaj wspomnę tylko krótko i skromnie. Naszej rodzinie każdy kontakt z naturą przynosi wiele radości, ale wspólne zbieranie ziół powoli staje się jedną z wyjątkowych tradycji. Mniej obce dla większości ludzi są emocje towarzyszące zbieraniu grzybów, albo znajdowaniu w trawie soczystych poziomek. Zbieranie innych roślin dostarcza podobnych wrażeń, z tym, że można to robić praktycznie cały rok.
Z edukacyjnego punktu widzenia – dziecko ucząc się rozpoznawać i zbierać różne gatunki roślin nie tylko zdobywa wiedzę przyrodniczą, ale przede wszystkim ćwiczy mózg. Patrząc na ten proces z perspektywy psychologii poznawczej, podczas zwykłego polowania na kwiatki, w mózgu dziecka odbywa się prawdziwa burza. Musi korzystać ze swojej pamięci – rozpoznawać i rozróżniać, ale też używać funkcji uwagi, takich jak selektywność, czujność czy przeszukiwanie. W książeczkach edukacyjnych dla dzieci jest mnóstwo takich ćwiczeń, ale uwierzcie mi, że trzylatek o wiele więcej radości i motywacji do takiej “nauki” znajdzie na łące albo w lesie.
Natomiast podchodząc do sprawy czysto praktycznie… Często przychodzi moment, kiedy podczas dłuższego spaceru dziecko zaczyna marudzić, bardzo łatwo to przełamać pokazując mu nagle fiołka i pozwolić go zjeść. My zbieramy też zioła, które możemy potem zjeść w sałatce, zupie albo zrobić z nich domowe lekarstwa. I jakoś tak jest, że ten syrop ze zbieranych własnoręcznie kwiatów, owoców czy pędów sosen, Łucja chętnie przyjmuje, kiedy jest przeziębiona.
Zachęceni? To przedstawiam nasz ulubione wiosenne roślinki 🙂
Fiołek wonny
Piękne, pachnące, słodziutkie kwiatki fiołka czasem przegryzamy podczas spaceru. Można je wrzucić do sałatki, do zupy, zrobić z nich lemoniadę albo galaretkę. Napary na mleku można podawać nawet niemowlętom (dobrze działają na chore drogi oddechowe i moczowe), więc jest to roślina bezpieczna.
Mniszek lekarski (Mlecz)
Z mniszka można wykorzystywać wszystkie części rośliny, łącznie z korzeniem. My zbieramy liście jako dodatek do sałatek oraz kwiaty, z których robimy syrop na kaszel. Uwaga – mleczko mniszka bardzo brudzi i zostawia trudne do wyprania plamy.
Szczawik zajęczy
Jasnozielone, delikatne “koniczynki” z białymi kwiatami o kwaskowatym smaku. Można nimi zapchać mały dzióbek, które podczas spaceru zaczyna się drzeć, że chce mu się pić, ale najlepiej pod koniec, bo pobudza trawienie 🙂 Szczawik ma spore ilości szczawianów, dlatego w większych ilościach nie powinny go stosować osoby z kamicą, ale jest poza tym jest bezpieczny i zdrowy – pobudza metabolizm i wzmacnia odporność.
Rzeżucha łąkowa
Jak to rzeżucha, jest dość ostra (choć Łucja chętnie chrupie). Można ją posiekać i posypać sałatki, kanapki, dodać do zupy. Zawiera witaminę C, łatwo przyswajalny jod i sole mineralne.
Czosnaczek pospolity
Też jest ostry, ale dodane do sałatki liście smakuje przepysznie. Wspomaga pracę wątroby i hamuje rozwój pasożytów.
Uwaga…
Oczywiście jeśli zdecydujecie się zbierać rośliny razem z dzieckiem musicie być czujni. Pomyłka związana z tym, że dziecko poparzy dłoń, zrywając pokrzywę zamiast czosnaczku to jeszcze mały kłopot. Rośliny, które opisałam są trudne do pomylenia z czymś innym, ale zbierajcie je wtedy, gdy będziecie pewni i zawsze pierwsi próbujcie. Nie zjadajcie też ogromnych ilości ziół, bo większość z nich ma działanie lecznicze i w nadmiarze mogą zaszkodzić. I uważajcie na pszczoły na kwiatkach 🙂