Kontynuując temat podjęty w zeszłym tygodniu – jak reagować, kiedy dziecko ponosi porażkę, nawet najmniejszą, tak aby wspierać jego rozwój w kierunku dorosłego, który będzie sobie radził w trudnych chwilach? Krytykować zawsze łatwo, więc w przeciwieństwie do poprzedniego tekstu, dzisiaj będzie o postawach konstruktywnych i o tym, co dzięki nim w dziecku możemy wzmocnić.
Towarzysz dziecku
Niezależnie od tego, co mówisz i robisz, to jest zawsze pierwsze i najważniejsze. Bądź przy swoim dziecku, gdy się potyka i upada. Na początku bez ocen i bez rad, bądź obok i cierpliwie przyjmuj jego emocje. A potem… to już zależy, bo jeżeli się otworzysz, to często będzie tak, że dziecko samo Cię poprowadzi w tym, czego potrzebuje, pytając – “jak mogę to zrobić inaczej”, “co trzeba zrobić, żeby się udało”, albo nawet wyrzucając z siebie “nigdy mi się nie uda”.
Bądź autentyczny
Dziecko szybko wyczuwa, kiedy wciskamy mu kit. Prawie zawsze. Jeśli masz być przy dziecku, bądź naprawdę, zanurz się w jego świat i słuchaj. Przesiadywanie w tym samym pokoju z telefonem/komputerem/telewizorem (ba, książką nawet!) i odbrukiwanie “mhm” z największym zaangażowaniem na jakie Cię stać, nie liczy się.
Informacji zwrotnych też udzielaj autentycznie. Nie mów, że coś Ci się podoba, kiedy tak nie jest. Oczywiście nie musisz od razu mówić, że to najbrzydszy kot, jakiego w życiu widziałeś. Znajdź to, co naprawdę przykuwa Twoją uwagę i o tym mów.
Dostrzegaj rozwój
Większość umiejętności nabywa się z czasem. Zamiast chwalić do znudzenia (i nieautentycznie) “piękne”, “wspaniałe”, “super”, patrz na postępy, których dokonuje Twoje dziecko. “Wydaje mi się, że te uszy kota, są o wiele bardziej kształtne, niż poprzednio”, “Zobacz, tym razem nie pomyliłeś się w mnożeniu na sprawdzianie, to dobra droga” itd. Brzmi jak prawdziwa informacja zwrotna, prawda? Ale przede wszystkim pozwala też dziecku na dostrzeżenie, że przechodzi przez pewien proces. Uczy się tego, że żeby coś osiągnąć trzeba wykazać cierpliwość i włożyć jakąś pracę. Motywuje do działania.
Nie pomagaj na siłę i wyważenie udzielaj rad
Nie pchaj się od razu ze złotymi radami na rozwiązanie problemu. Poczekaj, aż dziecko zapyta, albo wyrazi wątpliwości. Nie dawaj też od razu recept. Zapytaj “jak myślisz, co można z tym zrobić?”. Podaj parę rozwiązań, z których może skorzystać dziecko. Pomóż w realizowaniu tych rozwiązań, a nie całego problemu. Wesprzesz tym samym samodzielność, umiejętność kreatywnego szukania rozwiązań i nie postawisz dziecka w sytuacji, w której dajesz mu do zrozumienia, że ono po prostu czegoś nie potrafi, więc niech nie robi. Znowu – wspieraj proces, a nie jego efekt końcowy.
Nie bój się krytyki
Dziecko nie musi słyszeć od nas samych zachwytów. Nie chodzi o to, żeby na każdym kroku wytykać mu niedociągnięcia. Ale kiedy już jesteście wspólnie w procesie uczenia się, jest gotowe, żeby wysłuchać stwierdzeń takich, jak “Wydaje mi się, że to głowa powinna być trochę mniejsza od brzucha, jak myślisz?”, “Może spróbujesz czy nie łatwiej by Ci było pisać od lewej od prawej?”. Chyba nie muszę tego pisać, ale – radzenia sobie z konstruktywną krytyką, też warto dziecko nauczyć.
Pozwól dziecku przegrać
Grając w grę planszową, ścigając się, zadając zagadki – pozwól dziecku przegrać. Mój dziadek, który był brydżystą, często grał z nami w karty i szachy. Dzięki swoim nieprzeciętnym zdolnościom potrafił grę przeciągać w nieskończoność, podkładając się tak, żebyśmy nie zauważyli i dając wygrać. Ale wygrywać dawał mojej małej siostrze, starszych, a szczególnie chłopaków, najczęściej pokonywał. Chociaż mógł to zrobić w parę ruchów, z reguły wydłużał grę, ucząc nas stopniowo, jak możemy się bronić. Myślę, że gdyby nie dawał nam przegrać, nigdy byśmy się tyle nie nauczyli.
Stawiaj dziecku wyzwania
Takie, które nie będą przekraczać jego możliwości, ale będą dość wymagające. Nauczysz go smaku zwycięstwa i tego, że warto podejmować wyzwanie, że dobrze jest się nie poddawać na początku.
Przestań mówić “nie umiem” i “nie wiem”
Chcesz, żeby Twoje dziecko się rozwijało i podejmowała wyzwania, ale sam nie masz ochoty ruszyć tyłka z fotela, gdy napotykasz jakiś problem? Rozkładasz ręce, kiedy brakuje wam jakiegoś ważnego elementu, do wymyślonej zabawy, zamiast wymyślić rozwiązanie? Nie wiesz, co jedzą lamparty, więc mówisz “nie wiem, pewnie jakieś mniejsze zwierzęta”? W ten sposób dajesz sygnał, że lenistwo umysłowe jest przywilejem dorosłych, którzy już się nachodzili do szkoły, a rozwój przykrym obowiązkiem Twoich dzieci.
Masz dużą przewagę nad swoimi rodzicami. Nie ograniczają Cię książki, które masz w domu. Masz w kieszeni ten mały, płaski przedmiot, który używasz – no właśnie do czego najczęściej? A przecież, na większość pytań, możesz śmiało odpowiedzieć – “Nie wiem, sprawdźmy w Internecie”. Mam wrażenie, że pokolenia, które się wychowywały się już z dostępem do Internetu nauczyły się, że służy on głównie rozrywce. A przecież możemy nauczyć dzieci skutecznego korzystania, z tego źródła niemal nieograniczonej wiedzy.
Podobnie rzecz się ma z rzeczami, których nie umiemy zrobić i problemami, na które nie możemy znaleźć rozwiązań. Nauczymy dzieci, jak można to robić, korzystając z dostępnych źródeł, dając im za przykład samych siebie. Tylko dlatego robiłam ostatnio domowy klej, gdy okazało się, że nie mamy, a trzeba zrobić kartkę na dzień babci 🙂