Czy każde dziecko może być geniuszem?
Nie, każde dziecko nie może być geniuszem, bo każde dziecko nie jest geniuszem, jakby każde dziecko było geniuszem, to nie byłoby geniuszy. To po pierwsze. Po drugie droga do bycia geniuszem, to nie jest do końca droga – oczywiście rozwój dziecka do pewnego stopnia można stymulować, można dbać o rozwój jego inteligencji, ale bardziej na takiej zasadzie, żeby nie miało ono niedoborów. To znaczy, żeby miało zaspokojone wszystkie potrzeby, żeby dostawało jedzenie, które jest dobre dla jego mózgu, żeby respektować jego alergie pokarmowe, żeby nie narażać je na traumy i niepotrzebny stres, żeby się nie nudziło, żeby mogło się swobodnie bawić i miało bliskość rodzica i jego wsparcie. Wtedy mózg (i inteligencja) dziecka rozwija się optymalnie.
Zdania takie jak “wykorzystujemy tylko x% potencjału swojego mózgu” nie są do końca prawdziwe. Wykorzystujemy tyle mózgu ile potrafimy, na ile pozwalają nam możliwości. I mózg dziecka (o ile nic mu nie przeszkadza) też rozwija się w takim tempie w jakim ma i może się rozwijać.
Glenn Doman twierdził, że inteligencja jest w 100% możliwa do kształtowania i w zasadzie, że jest zależna tylko i wyłącznie od tego co rodzice robią z dzieckiem. Więc nie jest tak. Po pierwsze nie ma do końca zgody, co do tego czym jest inteligencja, ale na pewno nie jest ona tymi cyferkami, które dostaje się po rozwiązaniu testu z obrazkami pasującymi do wzoru (Raven’a), ani nawet tymi, które poda psycholog po przeprowadzeniu badania w gabinecie. Niektórzy próbują ją definiować bardziej w kategoriach możliwości poznawczych człowieka, podczas gdy inni mówią o tym, że jest zdolnością do przystosowywania się i dobrego funkcjonowania w społeczeństwie.
Co więcej, jakby na inteligencję nie patrzeć, to zależy ona od takiej ilości czynników, że nie wiadomo czy kiedykolwiek wszystkie odkryjemy. Pewne jest jednak, że w znacznej części zależy od genów (obecnie szacuje się, że jest to 35-50%). Czyli, że rodzimy się po prostu z jakimiś określonymi predyspozycjami i że nie ważne, co by się nie robiło, pewnego poziomu nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. A już na pewno nie jest to możliwe kiedy mamy organiczne i nieodwracalne uszkodzenie mózgu, tak jak pacjenci Domana, którym też obiecywał, że geniusz czeka za nich tuż za rogiem.
Zastanawiam się dlaczego tak bardzo rodzicom na czymś takim, jak inteligencja zależy? Może dlatego, że to jeden z tych konstruktów psychologicznych, które w dzisiejszym świecie otoczone są wielkim kultem i większości ludzi wydaje się, że iloraz inteligencji związany jest z dobrymi rzeczami, które mogą spotkać ich dzieci w przyszłości. Ale to też nie jest takie proste. Inteligencja (a właściwie to co mierzą testy) nie jest związana ani z wynikami w szkole, ani z osiągnięciami zawodowymi, ani z tworzeniem udanych związków ani nawet z odczuwalnym poziomem szczęścia. Inteligencja jest tylko jedną z cech człowieka, dzięki której w niektórych sytuacjach może być mu łatwiej. Ale nie jest ważniejsza niż samoregulacja czy kompetencje społeczne, a do tego, żeby czuć się szczęśliwym te dwa ostatnie są nawet bardziej przydatne.
Dla mnie kluczowym pytaniem nie jest też to “czy każde dziecko możne być geniuszem”, ale “czy każde dziecko MUSI być geniuszem”? Dlaczego nie miałoby być po prostu sobą, po prostu szczęśliwe i po prostu realizujące swój potencjał, tak jak może, chce i potrafi?
Więcej:
Metoda Domana
Nauka przez zabawę
Kiedy jest czas na naukę czytania?
Komu służy metoda Domana?