Spędziliśmy 4 dni nad jeziorem w lesie sosnowym. Wejście do wody było piaszczyste ze srogą domieszką małych okrągłych kamyczków, polana miała trochę miękkiej trawy, trochę skoszonych ostrych łodyg, gdzieniegdzie połacie gorącego piasku, a bliżej drzew leżało sporo szyszek. Biegaliśmy na boso.
Przypomniało mi się dzieciństwo spędzane w podobnym lesie, kiedy czasem miesiąc chodziliśmy bez butów, zakładając je tylko jak mocno gryzły komary, albo było bardzo zimno. Wędrując z Remikiem między szyszkami, odkryłam że chodzenie na boso to pewna umiejętność, którą mój mózg doskonale pamięta – kiedy raz się tego nauczysz, nie potrzeby, żeby przesadnie angażować myśli wybierając ścieżkę, możesz nawet nie patrzeć pod nogi, bo uczysz się stawiać je delikatniej.
Na boso a w butach
Buty są wielkim dobrodziejstwem cywilizacji, wiadomo. Ale czasem myślę, że to narzędzie takiej cywilizacji, która się za bardzo śpieszy, żeby spojrzeć pod nogi, poczuć gdzie jest i pędzi po rozgrzanym słońcem, betonowym torze. Chodzenie na boso jest na przekór tej kulturze, jest zanurzeniem się w uważności i kontakcie z tym, co mnie otacza, jest niespieszeniem się, wyczuwaniem rozmaitych faktur, temperatur, stopnia wilgotności.
A my ubieramy te buty na stałe, jakby musiały być przyspawane do nóg, jakby sam dotyk mamy ziemi miał nam kwasem podeszwy wyżerać. Oddzielamy się grubą warstwą od tego wszystkiego dobrego pod naszymi stopami. A potem płacimy gruby hajs za kursy uważności dla siebie i zajęcia integracji sensorycznej dla dzieci.
Co daje chodzenie na boso?
Różne rzeczy mówią i piszą o chodzeniu na boso i nie wiem czy wierzę we wszystkie te magiczne kawałki o energii płynącej z ziemi i uziemianiu się. Pubmed twierdzi, że nie ma powodów, żeby dzieci nie chodziły na boso (chyba, że chcą być sprinterami) i w dużym badaniu w Nowej Zelandii okazało się, że wcale nie miały jakoś znacząco więcej urazów.
Badań nie znalazłam o tym, że chodzenie na boso wspiera rozwój mózgu małych dzieci, ale jest dla mnie logiczne, że tak powinno być, jako że każde odmienne od codzienności doświadczenie to robi. Przekonują mnie też argumenty, że dzieci podczas chodzenia na boso:
- integrują zmysły,
- zwiększają świadomość własnego ciała i otoczenia,
- rozwijają koordynację ruchową i równowagę,
- budują siłę mięśni,
- stymulują zmysł prioprocepcji,
- rozwijają uważność,
- budują kontakt z przyrodą,
- wspierają rozwój zdrowej stopy i postawy ciała.
Moje dzieci biegają bez butów, kiedy chcą. Chodzę z moim dwulatkiem i uczę go jak omijać kujące szyszki, jak rozpoznać pokrzywy i mówię “czujesz to trawa? a teraz zobacz jaki ciepły jest piasek”. Daję mu umiejętność chodzenia na boso, która może kiedyś się przydać, a na pewno już dzisiaj dostarcza przyjemności i okazji do rozwoju. A uważności go chyba nie uczę, bo chyba ma jej w sobie więcej niż ja 😉
P.S. Uprzedzający komentarze:
Chcę tym tekstem powiedzieć – pozwólcie dzieciom biegać na boso, jeśli chcą, bo to z korzyścią dla nich. Ale wiem, że są dzieci, które nie chcą i nie lubią i jak będzie się je do tego zmuszać, to ze zmuszania będzie więcej szkody niż z korzyści z biegania na boso.
Plastry i coś do odkażania warto mieć 🙂
Literatura:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6052583/
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7202747/
Shed those shoes: Being barefoot benefits brain development and more!
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5996942/
Shed those shoes: Being barefoot benefits brain development and more!
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5010736/