A właściwie powinnam napisać, że “ogólnie pojęte dobro dziecka” nie jest najważniejsze. Od samego początku, kiedy jeszcze kobieta jest w ciąży, jest zasypywana złotymi radami, informacjami z różnych stron, badaniami. Wystarczy, że polubisz parę blogów, wyszukasz informacje o takim czy innym produkcie dla dzieci i niebawem nawet Twoja przeglądarka sama zacznie Cię zasypywać tym, co jest najlepsze. Oddechu nie dadzą złapać też rodzina i przyjaciele.
Koncepcji na temat tego, co jest najlepsze dla dzieci jest mnóstwo, w dodatku skrajnych. Konieczność codziennego podejmowania decyzji odnośnie tego jak będziemy wychowywać, jak karmić, jak pielęgnować, wydaje mi się być o wiele bardziej skomplikowana, niż dla mojej mamy czy babci. Bo prostu informacji (i to sprzecznych) jest więcej.
A przecież ostatecznie – na coś trzeba się zdecydować. Jak wybrać to co jest dobre dla dziecka? Wybierając jakiś konkretny nurt wychowawczy i kierując się radami specjalistów w jego obrębie? Analizując samotnie każde poszczególne zagadnienie? Kierując się wynikami badań, opartymi na statystyce? Korzystając z doświadczenia rodziny i znajomych? Jak to zrobić, żeby wybrać w jaki sposób skutecznie dbać o dobro swojego dziecka i nie zwariować od tych wszystkich codziennych wyborów i presji z zewnątrz?
Większość rodziców prędzej czy później zostaje uwikłanych w dyskusje odnośnie, tego, co jest dobre dla ich dziecka. Czasem mam wręcz nadzieję, że jesteśmy wciągani w wielkie wojny ideologiczne na ten temat. W tych wszystkich rozważaniach często zapomina się o dwóch rzeczach.
Po pierwsze nie ma czegoś takiego, jak “ogólne dobro dziecka”. O ile można powiedzieć, że są rzeczy, które zawsze są obiektywnie złe, to ciężko mówić o tym, co jest zawsze dobre dla dzieci. Dlatego nawet jeśli czerpiemy z konkretnych badań, teorii czy od mądrych osób, wciąż na wszystko, jako rodzice musi nakładać filtry i wartość bezwzględną ogólnego “dobra dzieci” przekładać na to jedno, swoje dziecko. Wiecznie się słyszy, że “dzieci są różne”. Są. Nie zapominajmy o tym i nie próbujmy arbitralnie w oparciu o badania czy teorie tworzyć jednego dobra dla wszystkich.
Po drugie – dobro dziecka nie jest czymś, co istnieje samodzielnie. Ważne jest dobro i funkcjonowanie całej rodziny. Bo można zaspokajać potrzeby dziecka według najlepszych i najzdrowszych schematów, a równocześnie tworzyć chorą rodzinę, która je unieszczęśliwia.
Można też próbując zaspokoić potrzeby dziecka, tak dalece zapominać o własnych potrzebach, żeby się zupełnie wyeksploatować.
Dlatego, nie, nie uważam, że dobro dziecka jest najważniejsze. Bo kiedy stawiamy je jako priorytet, paradoksalnie możemy mieć problemy z tym, żeby je zapewnić. Myślę też, że te wszystkie długie i często wrogie dyskusje, nie powinny się zaczynać i kończyć na przekonaniach, teoriach, badaniach, córce znajomego i mądrości babci. One zawsze muszą się ostatecznie odnosić do konkretnego dziecka – i konkretnej rodziny. Dlatego nie można arbitralnie mówić jak długo karmić piersią, czy używać wielorazowych pieluszek, czy i ile czasu spać z dzieckiem, kiedy wysłać je do żłobka czy przedszkola. Bo wszystko trzeba zawsze dopasować – do konkretnego dziecka i konkretnego rodzica. Rodzica, który może być już bardzo zmęczony – karmieniem, wspólnym spaniem, całodobową opieką. I rodzica, który przemęczony i nieszczęśliwy nie zapewni dziecku tego, co dobre, nawet kierując się najlepszymi wytycznymi.