Łucja z okazji Dnia Dziecka zażyczyła sobie mysz. Białą. Żywą. Mysz. Przywitała się z nią w sklepie zoologicznym i powiedziała, że jak Tata się zgodzi, to weźmie ją do domu. Nawet zapytała Pana, z którym jest za pan brat, czy mysz może być sama w domu przez cały weekend. Okazało się, że może, o ile ma marchewkę.

Tata nie był zbyt zafascynowany myślą o myszy w naszym mieszkaniu. A konkretnie myślą o zmienianiu trocin i poświęcaniu godziny dziennie, co by mysz nie zdziczała. Więc postanowił porozmawiać o tym z córką. (“Idź do sklepu, a my porozmawiamy o tej myszy”)

Wracam i słyszę:

– Postanowiliśmy, że kupimy szczura.
– ?!
– Szczury to najmądrzejsze z gryzoni.

Rzeczywiście mam pewne miłe wspomnienia ze szczurem koleżanki, umierającym na raka. Zapewnialiśmy mu opiekę paliatywną pod jej nieobecność, jedząc razem słonecznik i pijąc piwo, przy kolejnych odcinkach “Dextera”. Szczur bardzo lubił piwo, które pił z kapsli po piwie, czym ujął nasze serca. Ale tak we własnym, normalnym domu? Szczur?

Chwilę później na pytanie czy siostra przyjmowałaby szczura podczas wakacji, Bartek dostaje odpowiedź: “Obawiam się drogi bracie, że nie”.

Patrzymy po sobie wymieniając coraz to inne spojrzenia i uwagi. Bo chyba żadne z nas tego szczura nie chce w domu.

– W sumie opieka podczas wakacji to najmniejszy problem – mówię
– Tak? To znajdź kogoś, kto się nim zajmie, zanim go kupimy.
– No ten, ten albo tamten…
– To zadzwoń.
– Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że ta opieka to NAJMNIEJSZY problem.
– A jaki jest największy?
– SZCZUR.

Łucja wyje. Ona chce szczura. My nie chcemy. Ja uważam, że dziecko powinno móc mieć zwierzątko. Ale nie chcę go mieć. Bartek obiecywał sobie, kiedy sam nie mógł, że jego dziecko będzie mogło. Ale teraz też nie chce. Zaczyna coś mówić, że jak będziemy mieć dom.

– Ok – mówię – teraz będą wakacje, będziemy wyjeżdżać na długo. No i, na weekendy, pod namiot. Nie możemy teraz kupić zwierzęcia. Wrócimy do tematu jesienią, ok?

Bartek coś mamrocze, że jak co roku,  ja mówię, że cicho, ostatnim razem jak odwlekliśmy do urodzin, to temat się pojawił dopiero teraz, może znowu się uda. Ostatecznie jakoś sprawa się na razie wycisza. Jesteśmy złymi, złymi, oszukańczymi rodzicami. Ale na co komu szczur?!

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *