Jest takie jedno pytanie, które dobrze sobie postawić zanim ingeruje się w świat dziecka i narzuca mu co ona powinno albo musi robić. To pytanie o to, komu tak naprawdę to służy i komu coś daje? Ono jest najczęściej niewygodne, bo jeżeli jesteśmy gotowi sobie je zadać i głęboko się z nim zmierzyć, to bardzo często, o ile nie najczęściej, okazuje się, że te nasze pomysły służą głównie nam – wygodzie, uspokojeniu własnych lęków, zaspokojeniu własnych ambicji. A kiedy indziej okazuje się też, że sięgamy po jakieś sposoby zupełnie bezrefleksyjnie – w oparciu o przekonania, które posiadamy, a których nigdy nie weryfikowaliśmy.

Co daje dziecku metoda Domana?

Nie do końca rozumiem w jaki sposób metoda Domana i nauka czytania globalnego dziecka do lat 3 miałyby mu służyć. To nie jest czas, w którym dziecko potrzebuje tego czytania (gdyby tak było istniałyby dzieci, które opanowywałyby to same). Powodem do jej stosowania mogą być więc przekonania, takie jak:

  • mózg dziecka warto jak najbardziej stymulować w dzieciństwie – nieprawda, stymulować należy nie za dużo, nie za mało, a dziecko otoczone uważną opieką jest w stanie tym zarządzać dając odpowiednie sygnały;
  • jak dziecko nauczy się czytać mając kilkanaście miesięcy to będzie mu potem łatwiej czytać w ogóle – nieprawda, z badań wychodzi na to, że jeżeli już to trudniej;
  • jak dziecko nauczy się czytać/liczyć w przedszkolu to będzie miało wyższe osiągnięcia szkolne – tutaj też nieprawda.

A może metoda Domana jest dla rodzica?

Pozostaje jeszcze pytanie czy gdzieś w głębi serca nie chodzi rodzicowi o samego siebie. O to, że chciałby żeby jego dziecko było geniuszem, albo chociaż topowym uczniem w szkole. Żeby było jakieś – lubiło czytać, szybko i dużo czytało, mądre, najlepsze, żeby nie miało problemów w szkole albo żeby mu było łatwiej później w życiu. Może jest też w tym sporo lęku – o to, żeby być samemu jak najlepszym rodzicem, żeby niczego nie zaniedbać, żeby dać dziecku wszystko czego potrzebuje do optymalnego rozwoju. Niestety z tego lęku i braku zaufania do siebie samego płynie też brak zaufania do dziecka i jego możliwości, a często brak akceptacji tego, że ono jest jakie jest. Że nie ma IQ 200 mimo wszystkich wysiłków rodzica albo że potem czytanie ze zrozumieniem i tak przychodzi mu z trudem.

Co zamiast metody Domana?

Myślę, że może nie być żadnego „zamiast metody Domana”, że tak naprawdę chodzi o zaufanie zamiast lęku, wolność zamiast forsowania rozwoju i tworzenie więzi zamiast tworzenie kogoś, kto coś potrafi. Myślę, że w takich sytuacjach zamiast skupiać się na rozwoju dziecka (które wszak doskonale sobie z tym radzi) warto skupić się na własnym rozwoju. Takim który sprawi, że będziemy potrafili do niego podejść z pełną otwartością i akceptacją.

Więcej:

Metoda Domana
Nauka przez zabawę
Kiedy jest czas na naukę czytania?
Czy każde dziecko może być geniuszem?

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *