Padają ostatnio pytania o zabawy, które pomagają nam, żeby Łucji było trochę mniej trudno z pojawieniem się młodszego brata. Myślę, że to, że odpowiem na to pytanie ma sens jako źródło inspiracji, otwarcie się na takie pomysły bycia z dzieckiem. Wcale jednak nie musi być tak, że inne dzieci będą chciały skorzystać z tego samego, co my robimy.

Cohen w książce rodzicielstwo przez zabawę pisze o tym, że dziecku często trzeba proponować ileś różnych zabaw, zanim którąś przyjmie. Ja myślę też, że jeśli dziecko czuje, że to ma być nasz złoty i szybki środek na załatwienie czegoś, to też w to nie pójdzie. I że w zasadzie najlepiej się sprawdza, kiedy zabawa wychodzi od dziecka.

1. Siłowanki

Przepychanie, ściskanie, tulenie, wygłupy. Umożliwiają kontakt fizyczny i rozładowanie różnych napięć. Nie będę o tym pisać, bo jest cała książka „Siłowanki” wydawnictwa Mamania z masą pomysłów.

2.Zagubiona dziewczynka / zwierzątko

To jest autorski pomysł Łucji. Ona kuli się w jakimś kącie (często na spacerze) i mówi „Ojejku zgubiłam się w tym strasznym ciemnym lesie / mieście”, a ja zapraszam żeby szła ze mną. Pytam czy chciałaby ze mną zamieszkać, czy chciałaby mieć brata, bo ja bym chciała żeby mieszkała. Pokazuje jej mieszkanie, pokój, zabawki. Ona zadaje różne pytania, częściowo buduje strukturę „A co robicie kiedy?”, „Czy chodzicie na spacery?”, „A możemy kiedyś pojechać do lasu?”.

To jest zabawa o wyborze i o tym, że jesteśmy ze sobą bo się chcemy. A przede wszystkim o tym, że to nie jest tak, że ja ją po prostu “mam”, bo ją urodziłam, ale że ją wybieram codziennie, kocham, chcę mieć.  Myślę, że ważne jest też to że ona sobie przypomina różne rzeczy, które ma, które są jej, które dostała od nas i daje to poczucie stabilności, ale też bycia ważną i widzianą.

3.Dzidziuś / wykluwający się dinozaur

Jest dzidziusiem (niekoniecznie ludzkim), którym się zajmuje i opiekuje. Często używam dzidziusiowych akcesoriów, małego kocyka, zabawek Remika. Słyszałam od wielu osób, że się w ten sposób bawili po pojawieniu się rodzeństwa. Czasami, szczególnie w ciężkie poranki lubi być jajkiem dinozaura, otulona kocykiem, a ja i Remik ją ogrzewamy. W tej zabawie pomocne jest dla niej odwrócenie ról, w którym on jest starszym bratem.

4. Krecik Łucja

To jest zabawa, w której ja nigdy nie uczestniczyłam. Łucja zaczęła ją z opiekunką, a jak byłam w ciąży to bardzo ją rozbudowała z tatą i to z nim się w to bawi, prawie codziennie przed spaniem. Wymyslili już mnóstwo scenariuszy tej zabawy, ale zasadniczo jest o Kreciku, który wpadł w tarapaty i ratuje go Borsuk, z którym może razem zamieszkać. Często zaczynają od wspólnego budowania nory z poduszek i kocy.

Buduje jej poczucie bezpieczeństwa, pozwala się poczuć zaopiekowaną i ułatwia spokojne zaśnięcie.

5. Miasteczko Heartlake

Rozwijające się z każdym nowym zestawem LEGO Miasteczko Heartlake jest jedną z jej ulubionych zabaw, w której wymyśla historie i je wspólnie odgrywamy postaciami z LEGO. Przerabiamy tam wchodzenie w związki, zakochiwanie się, śluby, porody, odrzucenie, zazdrość, różne trudności w relacjach, chorobę psychiczną, ale też takie bardziej sensacyjne wątki typu porwanie, wypadek, pojawienie się ducha.

Dla mnie to jest taka zabawa, która tworzy nieskończone możliwości i łączy w sobie elementy klasycznego opowiadania historii, psychodramy, odgrywania ról i technik projekcyjnych, ale jest przede wszystkim mega prześmieszna.

6. Arielka

W Arielkę bawimy się w wannie, głównie gadając. Wspominam o niej, bo ma dwa ważne elementy. Po pierwsze bawimy się przy okazji, trochę wydzieramy czas na zabawę, tam gdzie wydawałoby się , że już go nie ma, a to jest ważne przy maluchu, który tak dużo go zabiera.

Po drugie to jest zabawa, do której Łucja wpuszcza Remika. Czasem jest psem księcia Eryka, ale coraz częściej księciem, albo bratem. Myślę o tym jak zabawa buduje więź i że to bardzo cenne szukać takich, które obejmą oboje dzieci i im to ułatwią. Myślę, że pomaga też kiedy fabuła historii ich jednoczy w jakimś wspólnym celu.

15 minut dziennie

 Łucja zawsze ma gotowe pomysły i czeka, więc nie musimy wspólnej zabawie nadawać struktury. Jak tak nie macie to dobrze jest pamiętać o takim wyłącznym czasie dla dziecka, w którym ono przejmuje zupełną inicjatywę za zabawę i w którym robicie wszystko, co ono chce. Może to trwać 15 minut, a może dłużej (ja widzę, że dla nas 15 minut to jest za mało, bo Łucja lubi budować skomplikowane fabuły).

Cohen w “Rodzicielstwie przez zabawę” dużo pisze o tym, jak takie 15 minut dziennie zabawy sterowanej przez dziecko bardzo wzmacnia więź między rodzicami a dzieckiem. Ja obserwuję u nas, że znalezienie czasu na zabawę to jest też pewnego rodzaju inwestycja – jak poświęcam trochę czasu na tę zabawę, to potem de facto oszczędzam go gdzie indziej, bo “wybawiona” Łucja jest często bardziej skłonna do współpracy przez resztę dnia.


Być może spodoba Ci się:

Nie lubisz mnie

Zazdrosna

Już mnie nie kochasz

Photo credits 

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *